Archiwum maj 2010


Moja potrzeba.
19 maja 2010, 23:47

Potrzebuję kobiety. Koniecznie. Nie do seksu. Tylko taką która mi wyjebie blachę w ten łysy łeb i powie: Emil. Ogarnij się.

Tak. Często jestem najebany.
18 maja 2010, 23:40

Ile można żyć z dnia na dzień? 5 lat na 19 latka to mało? 5 lat olewania wszystkiego. Codziennego otumaniania się chemią i innym syfem. Jak mam się cieszyć z życia skoro jestem nim zmęczony. Totalnie wyczerpany. Teraz się śmiejesz. Mówisz sobie: Co Ty wiesz o życiu. Nic nie wiem. Kompletnie. Nie potrafię żyć na tym pierdolonym świecie. Pieprzone zero. Pierdole co raz o miłości skoro nigdy nie kochałem. Jestem wybrakowanym samcem który boi się kobiet i nie miał z nimi żadnych bliższych kontaktów. Codziennie patrzę w lustro i widzę podczłowieka z ryjem świni. Czuję się jakbym codziennie zdychał i ktoś mnie w ostatniej chwili reanimował. Zabić się? Okej. Powiedź jak. Jak, skoro jestem taką cipą która boi się śmierci. Żyję w swoim hermetycznie zamkniętym świecie do którego nie dochodzi żadne światło. Niestabilne życie w którym nie mam do kogo otworzyć ryja. Nikt nie chce mnie słuchać. Czuję się tak jakby pierdolony Bóg zamknął mnie w ciemnej norze z której krzyczę a nikt nie może mnie usłyszeć. Zmiany nastrojów. Od fałszywej euforii do prawdziwej rozpaczy. Wiesz co to znaczy budzić się z myślą ,że następny dzień będzie taki sam? Nic wartego zapamiętania. Kiczowaty film klasy B ze mną w roli głównej. Zaraz? Czy to możliwe? Żebym był duszą gdzieś indziej a ciałem gnił i starzał się tutaj? Czuję się jakbym był wariatem. Mam wyostrzony słuch... węch,wzrok. Widzę każdy szczegół. Wszystkiego. I czuję jakby mój łeb od natłoku informacji miał eksplodować. Może jestem wariatem? Może wymyślanie sobie scenariusza przebiegu rozmowy z nieistniejącym rozmówcą jest oznaką piźnięcia ? Nawet już nie potrafię płakać nad sobą. Nic we mnie nie ma. Wyschnięta studnia bez życia. Najlepiej być zawsze otumanionym. Po kleju czułem się jakbym był w innym świecie. Ale nie chce zaczynać znowu tego rozdziału. Wstydu. Bólu głowy. Braku samokontroli. Trzeba mieć dystans do świata, tak? To spróbuj go poczuć na moją skalę. I wiesz co? Wsadź sobie w pizdę carpe diem.

Tak siedząc i pijąc, liczyłem oczka w siatce ogradzającej moje ulubione tory kolejowe.

Życie. Po co to.
09 maja 2010, 23:35

Nie można porównywać czyjś problemów do swoich. Każdy jest zupełnie innym człowiekiem. Jeden jest słabszy i bardziej podatny na życiowe tragedie drugi mniej mając wyjebane i idąc taranem. Dystans na wielką skalę nie jest wskazany. Można się znieczulić przez to na wszystko i traktować życie jak jakąś pierdoloną grę. Drażni mnie pewna rzecz. Ocenianie mnie przez innych. Chodź ja praktykuje to bez litości. Często przez ten niewyobrażalny dystans do pewnych spraw i nadnaturalne przejmowanie się nimi popadam ze skrajności w skrajność. Kompletnie nie rozumiem na czym polega życie. Zwierzęta żyją dla prokreacji. Więc my też ? Tylko dlatego ?

 

Nie znam się na uczuciach
08 maja 2010, 23:25

Zastanawiam się sam nad sobą. W tej chwili. Teraz. Chyba jestem strasznie zagubiony. Z jednej strony dziewczyna - ideał. Julka. A z drugiej strony inna dziewczyna do której zaczynałem coś czuć. Czuję się dwulicowo. To przez mój strach. Boje się uczuć Julki. A raczej Jej reakcji na wszystkie moje uczucia. Boje się bliskości. Boje się jej spojrzenia. Wszystkiego się boję związanego z Nią. A z drugiej strony spójrzcie. Jest ta druga dziewczyna. Może to wszystko robiłem na siłę? Na siłę chciałem się zakochać w tej drugiej? Co do Julki nie mam wątpliwości. Z tą dziewczyną chciałbym spędzić życie. Ale mój strach ma tak ogromną skalę paraliżując mnie przy każdej próbie zrobienia czegoś w kierunku bycia z Nią. A dzwoniąc i pisząc do tej drugiej dziewczyny nie czułem strachu. Wręcz przeciwnie. Radość w jakiejś tam skali i podekscytowanie. Ale to chyba nie było to. Na pewno nie.